Dlaczego się niecierpliwimy i jak wrzucić na "luz"?
28.06.2025 | KAMIL KUC
Gdybyśmy się przyjrzeli i zliczyli, jak często się niecierpliwimy, wynik mógłby nas zszokować:
Brzmi znajomo?
Ten nawyk jest tak głęboki, że w większości sytuacji nawet nie zauważamy, że znów się włączył.
Narzekanie, że coś za długo trwa, że ktoś coś wolno robi, że utknęliśmy na jakimś zajęciu lub nie widzimy perspektyw, aby coś się zmieniło - ten mechanizm stał się naszą codziennością
Nie zauważamy, że ten sposób myślenia jest naszym nawykiem. Wygląda jak nieustanne niezadowolenie, że rzeczy, sprawy, projekty, nasze zachowania, ludzie - że to wszystko nie dzieje się szybciej
Oczekujemy, aby wszystko zmieniało się szybciej, lecz nasze myślenie nie zmienia się od lat.
Z drugiej strony nieustannie zadajemy sobie pytania:
I wtedy znów szukamy przyczyny na zewnątrz:
„Ahh, no tak. Już wiem, o co chodzi!
Te napięcia, stres i rozdrażnienie to dlatego, że:
-ten urzędnik jest taki wolny,
-ten toster tak wolno działa,
-oni znów się spóźnili,
-ten korek trwa już 15 minut,
Itp.”
I w ten sposób wąż zjada swój ogon, a my kręcimy się w kółko.
Czujemy napięcie ➡️ Zakładamy, że przyczyną tego napięcia jest, że rzeczy nie dzieją się szybciej ➡️ Ponieważ nie mamy na ludzi i świat wpływu, stresujemy się i mamy jeszcze więcej napięcia ➡️ Obwiniamy ludzi, siebie i świat jeszcze bardziej ➡️ Mamy jeszcze więcej stresu… i tak mija nam życie na ciągłym niedoczasie, napięciu, stresie i szukaniu przyczyn „na zewnątrz”
A gdyby tak się zatrzymać, połączyć kropki i zastanowić:
A może to napięcie, stres i rozdrażnienie to nie dlatego, że jest korek, że ta sprawa ciągnie się od tygodni, że ona tyle czasu stoi przed lustrem, że herbata tak wolno stygnie?
Może przyczyną nie jest to, jak zachowują się ludzie, jakie wydarzenia i sytuacje mają miejsce, tylko że my WIERZYMY, że powinny dziać się w innym tempie, szybciej, na wczoraj?
A może to my kiedyś popełniliśmy błąd, bo uwierzyliśmy, że nasze szczęście zależy od ludzi, świata, osiągnięć, pieniędzy, wyglądu ciała, tytułów i wszystkiego, co tylko świat może dostarczyć?
„Świat się nie spieszy, a jednak wszystko się dzieje” – Laozi
Popatrz. Jeżeli człowiek uwierzy, że źródło jego pozytywnych uczuć (szczęście, miłość, radość, wolność, pogoda ducha) zależy od czegoś poza nim - od jakiegoś osiągnięcia, ilości pieniędzy, osoby w związku - to czy całkowicie zrozumiałe jest, że będzie pędził, gonił, pośpieszał, kontrolował, żeby to wszystko osiągnąć?
Jasne, że tak! W końcu wierzy, że od tego zależy jego „BYĆ”, jego szczęśliwe przetrwanie.
Czy taki człowiek będzie żył w ciągłym napięciu? Jasne, że tak! W ciągłym strachu, że nie zdąży tego wszystkiego osiągnąć (w co wierzy, że musi osiągnąć, aby zaznać szczęścia), w poczuciu winy, że jeszcze tego nie osiągnął i ma zbyt wolne tempo, we wstydzie przed innymi, którzy już to mają, bezradności, że nie potrafi tego przyśpieszyć i w nieustannej złości, że coś się opóźnia, przedłuża lub spóźnia.
I teraz spójrz na paradoks. Rzekomo robi te wszystkie rzeczy, aby być szczęśliwszym, lecz paradoksalnie od tego szczęścia się oddala, bo z każdym dniem, tygodniem czy miesiącem ma w sobie coraz więcej napięć, uraz, emocji i rozdrażnienia.
Dodatkowo patrzy na swoich idoli - szczęśliwych ludzi, którzy mają zdrowe ciało, wspaniałe relacje, zamożność finansową i teraz popełnia kolejny błąd - zakłada, że oni to wszystko osiągnęli, bo pędzili i gonili tak samo jak on.
Umyka mu drobny fakt - Ci osiągający sukcesy we wszystkich dziedzinach, są wewnętrznie zrelaksowani. Oni robią te wszystkie rzeczy, bo czują się wewnętrznie szczęśliwi, a nie dlatego, aby poczuć się szczęśliwymi. Oni wewnętrznie się zatrzymali, dlatego ich życie ma takie szybkie tempo. Nie sterują nimi pragnienia, tylko chęć dzielenia się nadmiarem energii.
I o tej jednej zmiennej prawie nikt nie mówi. W efekcie wierzymy, że kluczem do szczęścia jest, aby bardzo go pragnąć. I to pragnienie nas napędza. Jednak pragnienie wynika z wewnętrznego braku. Im bardziej pragniemy, tym bardziej powiększamy brak, który chcemy wypełnić tym, czego pragniemy. Nawet, gdy to osiągniemy i cieszymy się przez kilka godzin/dni tym, co pragnęliśmy, to ponieważ nasz umysł jest wciąż wypełniony pragnieniem, po chwili znów pojawia się wewnętrzna pustka, a pragnienie kierowane jest na kolejny obiekt. I tak mija nam całe życie.
Jednak pragnienie, aby coś osiągnąć, nie jest tym samym co ochota, aby to osiągnąć. Gdy masz ochotę/intencję, aby czegoś doświadczyć, nie masz poczucia, że to Cię dopełni i akceptujesz scenariusz, że to się nie wydarzy. To i tak nie zmieni tego, że w środku czujesz się dobrze.
Co w takim razie musi się wydarzyć, aby ten człowiek przestał żyć w ciągłym napięciu?
Najpierw musi sobie uświadomić, że przyczyną nieustannej frustracji i rozdrażnienia nie jest świat, ani ludzie, tylko jego błędne myślenie.
O jakie chodzi myślenie?
„Ja wiem, co potrzebuję do szczęścia i dlaczego go nie czuję. Ono zależy od X (pieniądze, status, ciało, partner, osiągnięcie itp.) i gdy to zdobędę, wtedy będę szczęśliwy”
W efekcie pojawia się ogromne pragnienie kontroli. Silne wewnętrzne „ciśnienie”, aby ludzie i świat byli tacy, jak my chcemy, bo wierzymy, że tylko wówczas osiągniemy szczęście.
I to pragnienie kontroli nas dosłownie.. wykańcza.
„Im bardziej próbujesz kontrolować świat, tym bardziej tracisz kontrolę nad sobą” - Alan Watts
Jeżeli więc chcemy się realnie wyluzować, naszym zadaniem jest stopniowo, każdego dnia akceptować te wszystkie sytuacje i wydarzenia, które do tej pory chcieliśmy zmienić czy przyśpieszyć. Począwszy od korka, w którym stoimy, a skończywszy na emocjach, które czujemy.
Gdy podejmiemy taką decyzję, okaże się, że te wszystkie sytuacje wywołują w nas emocjonalny dyskomfort, który nie jest wygodny i przyjemny, dlatego do tej pory go unikaliśmy.
„To, czego nie chcesz przeżyć świadomie, powróci jako przeznaczenie” - C.G.Jung
Jednak gdy zdecydujemy, aby się z nimi oswoić, pozwolić im przepłynąć, zaczniemy odkrywać coś niesamowitego - z czasem te sytuacje przestają wywoływać w nas rozdrażnienie. Jedna po drugiej. To, co kiedyś wytrącało nas z równowagi, teraz nie wywołuje żadnych emocji.
I wtedy coraz częściej olśniewa nas wewnętrzne zrozumienie:
Nie doświadczyliśmy jeszcze tego, co miało dać nam szczęście, a i tak czujemy się dobrze w swoim wnętrzu.
Dociera do nas, że to szczęście, którego szukaliśmy poza sobą, w ludziach i świecie, było w nas cały czas, ale nie czuliśmy go, bo.. szukaliśmy go w innym miejscu.
Odpuszczamy tę wewnętrzną gonitwę, odpuszczamy to ciągłe gorączkowanie się, pośpieszanie, ponaglanie, narzekanie, bo to już nie ma znaczenia czy spędzimy w korku 10 czy 30 minut.
I teraz dzieje się prawdziwa magia:
Paradoksalnie nasze życie zaczyna przyśpieszać. Gdy przestaliśmy się niecierpliwić, rzeczy dzieją się szybciej, sprawy urzędowe załatwiane są z dnia na dzień, wszystko jest na czas.
I wtedy przychodzi największe objawienie: to my wszystko spowalnialiśmy tym, że chcieliśmy wszystko przyśpieszyć :)
Powodzenia w tej wspaniałej ziemskiej podróży!
Nigdzie się nie śpiesz! Wszystko, czego szukasz, jest już tu i teraz : )
„Cierpliwość jest aktem miłości wobec samego siebie” - Tich Nhat Hanh
Dziękuję za Twoją uwagę!
Moc z Tobą!
Kamil
PS. Jeżeli dostrzegasz w sobie tendencje do pośpiechu czy zniecierpliwienia, gniew, wstyd, winę, strach czy inne emocje w tym temacie, zachęcam bardzo do przeprowadzenia ostatniej akcji sesji uwalniania emocji. Sesja jest wyłącznie dla osób, które są już doświadczone w tej praktyce i wiedzą „na co się piszą” - chodzi o gotowość na konfrontację z emocjonalnym dyskomfortem.
PRZEŚLIJ DALEJ:
Dziękuję za przeczytanie! Zachęcam do zapisania się na "Newsletter Bez Stresu" z poradami na temat Techniki Uwalniania, metodami radzenia sobie ze stresem, narzędziami rozwoju świadomości oraz najnowszymi artykułami.
© 2025 - Świadome Relacje. Wszystkie prawa zastrzeżone